Konferencja XXX
„Dominus nobiscum nunc et in aeternum”
„Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go mówiąc: « Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». Wszedł więc, aby zostać z nimi” (Łk 13, 28-29).
Nie bardzo trafne tłumaczenie ekumeniczne (2001r.) tego tekstu zmienia słowo „przymusili” na bardziej łagodne : „nalegali”, ale niezgodne z tekstem oryginału greckiego: „kai parebiasanto auton”(kai parebiasanto auton) bowiem słowo: „parabiaso” (parabiazo) oznacza: zmuszać do czegoś. Między tymi dwoma określeniami: przymuszać, a nalegać istnieje zasadnicza różnica.
Pismo Święte wiele razy posługuje się słowami: przymus (3), przymusić (9), przymusowo (8), przymusowy (8), przymuszający (1), przymuszony (1). Niezależnie od tego pewne zdarzenia historii biblijnej wskazują na posługiwanie się w nich pewną formę przymusu w formie prośby do Boga.
Tak np. patriarcha Jakub mocuje się z aniołem Jahwe przymuszając niejako Boga w Jego wysłanniku do udzielenia mu szczególnego błogosławieństwa:
„Nie puszczę Cię, dopóki mi nie pobłogosławisz… i pobłogosławił go na owym miejscu” (por. Rdz 32, 25-30).
Mojżesz też sprzeciwia się Panu Bogu, aby słusznie zagniewany na niewdzięczność buntowniczego ludu wybaczył jego niewdzięczność i zaniechał kary, którą zamierzał mu wymierzyć.
„I jeszcze powiedział Pan do Mojżesza: «Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem».
Mojżesz jednak zaczął usilnie błagać Pana, Boga swego, i mówić: «Dlaczego, Panie, płonie gniew Twój przeciw ludowi Twemu, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką mocą i silną ręką? Czemu to mają mówić Egipcjanie: W złym zamiarze wyprowadził ich, chcąc ich wygubić w górach i wygładzić z powierzchni ziemi? Odwróć zapalczywość Twego gniewu i zaniechaj zła, jakie chcesz zesłać na Twój lud. Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela, Twoje sługi, którym przysiągłeś na samego siebie, mówiąc do nich: „Uczynię potomstwo wasze tak liczne jak gwiazdy niebieskie, i całą ziemię, o której mówiłem, dam waszym potomkom, i posiądą ją na wieki”». Wówczas to Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud” (Wj 32, 9 – 14).
Pokorna, ufna i usilna prośba jest w stanie niejako „przymusić” Pana Boga do Jego interwencji w ważnych sprawach i potrzebach człowieka. Wiele przykładów daje nam historia biblijna. Tak np. Wąż miedziany był znakiem ratunku dla ukąszonych przez węża, którzy z ufnością i wiarą spoglądając na znak węża na palu zostawali uzdrowieni i uratowani od śmierci:
„… podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: «Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny». Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza mówiąc: «Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże». I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu». Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu” (Lb 21, 4-9).
Zwycięstwo nad Amalekitami stało się możliwe dzięki ofiarnej i wytrwalej modlitwie wstawienniczej Mojżesza:
„ Amalekici przybyli, aby walczyć z Izraelitami w Refidim. Mojżesz powiedział wtedy do Jozuego: «Wybierz sobie mężów i wyruszysz z nimi na walkę z Amalekitami. Ja jutro stanę na szczycie góry z laską Boga w ręku». Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył do walki z Amalekitami. Mojżesz, Aaron i Chur wyszli na szczyt góry. Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem miecza” (Wj 17,8-13). Gdy Dawid wielce nieroztropnie „upojony” swoją wielkością i władzą kazał policzyć naród, nad którym panował, za ten grzech pychy ściągnął wielką karę śmiertelności na ludzi. Wtedy upokorzony, uznając swój grzech, woła do Boga:
„ «Czyż to nie ja rozkazałem policzyć naród? To ja zgrzeszyłem, to ja zawiniłem, a te owce cóż uczyniły? Panie, Boże mój, niechaj Twoja ręka obróci się na mnie i na dom mojego ojca, a nie na Twój lud, aby go wytracić!»” (1 Krn 21, 17)
i
„Pan ulitował się nad nieszczęściem…” (1 Krn 21, 16)
Gdy Żydom w niewoli perskiej groziła eksterminacja, Estera – Izraelitka, która została żoną króla Kserksesa, pokornie błaga Boga o interwencję i ocalenie narodu:
„… cały Izrael wołał ze wszystkich sił swoich, bo śmierć stała im przed oczami.
Także królowa Estera zwróciła się do Pana, przejęta niebezpieczeństwem śmierci. Zdjęła swe szaty okazałe, przywdziała suknie smutku i żałoby i w miejsce wonnego pachnidła pokryła głowę swą popiołem i śmieciami, i ciało swoje poniżyła bardzo, a radosne ozdoby zastąpiła rozpuszczonymi włosami. I błagała Pana, Boga Izraela, i rzekła: «Panie mój, Królu nasz, Ty jesteś jedyny, wspomóż mnie samotną, nie mającą oprócz Ciebie [żadnego] wspomożyciela, bo niebezpieczeństwo jest niejako w ręce mojej. Ja słyszałam od młodości mojej w pokoleniu moim w ojczyźnie, że Ty, Panie, wybrałeś Izraela spośród wszystkich narodów i ojców naszych ze wszystkich ich przodków na wieczystą posiadłość i uczyniłeś im tak wiele rzeczy według obietnicy. A teraz zgrzeszyliśmy przed obliczem Twoim i wydałeś nas w ręce wrogów naszych za to, żeśmy czcili ich bóstwa. Sprawiedliwy jesteś, Panie! A oni nie zadowolili się gorzkością niewoli naszej i włożyli ręce swoje w ręce bożków swoich, aby odmienić obietnice ust Twoich i aby wyniszczyć dziedzictwo Twoje, zamknąć usta tych, którzy Cię wielbią, i zgasić sławę Twego domu i ołtarza Twego, a otworzyć usta pogan na przymioty bezwartościowych bałwanów i podziwianie na wieki cielesnego króla. Nie oddawaj, Panie, berła Twego tym, którzy nie istnieją, i niech się nie naigrawają z naszego upadku, lecz zwróć postanowienie ich przeciwko nim; tego zaś, który zaczął z nami walkę, przykładnie ukarz! Wspomnij, Panie, pokaż się w chwili udręczenia naszego i dodaj mi odwagi, Królu bogów i Władco nad wszystkimi władcami. Daj odpowiednią mowę w usta moje przed obliczem lwa i obróć serce jego ku nienawiści do wroga naszego, aby zginął on sam i ci, którzy z nim jedno myślą. Wybaw nas ręką Twoją i wspomóż mnie opuszczoną i nie mającą nikogo oprócz Ciebie, Panie. Ty wiesz wszystko, wiesz, że nienawidzę chwały bezbożnych i brzydzę się łożem nieobrzezanych i każdym obcym. Ty znasz niedolę moją i to, że brzydzę się znakiem mojego wywyższenia, który noszę na głowie w dniach publicznych wystąpień. Brzydzę się nim jak łachmanem krwawiącej kobiety i nie noszę go w dniach mego odpoczynku. Także nie jadła służebnica Twoja ze stołu Hamana i nie ceniła sobie wysoko uczty króla ani też nie piła wina płynnych ofiar. I nie radowała się służebnica Twoja od dnia zabrania jej aż dotąd, jak tylko w Tobie, Panie, Boże Abrahama. O Boże potężny nad wszystkimi, wysłuchaj głosu pozbawionych nadziei i wyratuj nas z ręki niegodziwych, mnie zaś uwolnij od mego lęku» (Est 4, 17).
I Bóg wysłuchał błagań i ocalił swój lud.
Pan Jezus podkreślał wartość ufnej, pokornej i wytrwałej modlitwy miłującego Go serca, które poddaje się bez zastrzeżeń Woli Bożej, czemu sam dał przykład swoim życiem, a zwłaszcza w Ogrojcu:
„ Potem wyszedł i udał się, według zwyczaju, na Górę Oliwną: towarzyszyli Mu także uczniowie. Gdy przyszedł na miejsce, rzekł do nich: «Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie». A sam oddalił się od nich na odległość jakby rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się tymi słowami: «Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!» Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go. Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22, 39-44).
„Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił” (Łk 22, 44)
„jeszcze usilniej”, prolixius, ektenesteron (ektenesteron) – usilniej, intensywniej.
Przypomnijmy, choćby niektóre ewangeliczne wydarzenia, które potwierdzają warunki dobrej i skutecznej modlitwy, „zmuszającej” niejako Pana Boga do wysłuchania, choć zawsze w granicach Jego Wszechmocnej Woli i nieskończonej dobroci względem ludzi, w których widzi swojego Wcielonego Syna. I tak do oczekującego łaski uzdrowienia paralityka, który nie spodziewa się równoczesnego przebaczenia jego grzechów Pan Jezus mówi:
„Ufaj synu, odpuszczają ci się twoje grzechy” (Mk 2, 1-12), a do kobiety od dwunastu lat cierpiącej na krwotok: „Ufaj córko, twoja wiara cię uzdrowiła” (Mt 9, 20-22). Do setnika uznającego się niegodnym, aby Pan Jezus przyszedł do jego domu, by uzdrowić jego sługę i pokornie wyznającego z wiarą w Jego wszechmoc:
„Panie, nie jestem godzien abyś wszedł pod dach mój”.
„ Gdy Jezus dokończył wszystkich tych mów do ludu, który się przysłuchiwał, wszedł do Kafarnaum. Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony, chorował i bliski był śmierci. Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę. Ci zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: «Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył – mówili – miłuje bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę». Jezus przeto wybrał się z nimi. A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół z prośbą: «Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: „Idź!” – a idzie; drugiemu: „Chodź!” – a przychodzi; a mojemu słudze: „Zrób to!” – a robi». Gdy Jezus to usłyszał, zadziwił się i zwracając się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: «Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu». A gdy wysłani wrócili do domu zastali sługę zdrowego” (Łk 7, 2-10).
Moc wytrwałej modlitwy ukazuje Pan Jezus w przypowieści o niesprawiedliwym sędzi i wdowie:
Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: «W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie”».
I Pan dodał: «Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»” (Łk 18, 1-8).
Można wymieniać jeszcze wiele innych przykładów modlitwy wiary, która porusza niebiosa i wyprasza łaskę Boga. Zwróćmy uwagę np. na cud uzdrowienia niewidomego z Jerycha.
„ Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał». Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą” (Mk 10, 46-52).
Uzdrowienie córki niewiasty Kananejskiej też było wynagrodzeniem jej wiary, ufności i pokory:
„ Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha». Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami!» Lecz On odpowiedział: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela». A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: «Panie, dopomóż mi!» On jednak odparł: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom». A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów». Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa” (Mt 15, 21-28).
Potwierdzeniem siły pokory było uzdrowienie trędowatego:
„ Gdy zszedł z góry, postępowały za Nim wielkie tłumy. A oto zbliżył się trędowaty, upadł przed Nim i prosił Go: «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić». [Jezus] wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: «Chcę, bądź oczyszczony!». I natychmiast został oczyszczony z trądu” (Mt 8, 1-3).
Podobnym przykładem było wskrzeszenie córki Jaira:
„ Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!». I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia, wszedł i rzekł do nich: «Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: „Dziewczynko, mówię ci, wstań!” Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia” (Mk 5, 35-42).
Skruszona jawnogrzesznica płacząca u stóp Pana Jezusa słyszy: „«Twoje grzechy są odpuszczone»”. (Łk 7, 48)
„Jeden z faryzeuszów zaprosił Go do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.
Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: «Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą». Na to Jezus rzekł do niego: «Szymonie, mam ci coś powiedzieć». On rzekł: «Powiedz, Nauczycielu!» «Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował?» Szymon odpowiedział: «Sądzę, że ten, któremu więcej darował». On mu rzekł: «Słusznie osądziłeś».
Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: «Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. 46 Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje». Do niej zaś rzekł: «Twoje grzechy są odpuszczone». Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: «Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?» On zaś rzekł do kobiety: «Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!»” (Łk 7, 36-50).
Wielką moc modlitwie wspólnotowej zapewnia Pan Jezus swoim wyznawcom mówiąc:
„ … zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich»” (Mt 18, 19-20).
„A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię” (J 13-14).
Stąd szczególną wartość u Boga ma modlitwa liturgiczna Kościoła, która według Soboru Watykańskiego II:
„ jest szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła, i zarazem jest źródłem, z którego wypływa cała jego moc. Albowiem apostolskie prace zmierzają do tego, aby wszyscy, którzy przez wiarę i chrzest stali się dziećmi Boga, razem się gromadzili, pośród Kościoła chwalili Boga, uczestniczyli w ofierze i spożywali Wieczerzę Pańską” (KL 10).
Modlitwa ma wielką moc „zniewalającą” Bożą miłość do jej wysłuchania wedle Jego ojcowskiej dobroci i mądrości. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że my wszystkiego nie rozumiemy – jak powiedział Pan Jezus dwom braciom oraz ich matce, która prosiła o szczególne przywileje dla swoich synów w wiecznym Królestwie zbawionych.
„Nie wiecie, o co prosicie” (Mt 20, 20-28)
Przypomnijmy tę kompromitującą Jakuba i Jana oraz ich matkę scenę zuchwałej prośby, która była właściwie żądaniem:
„ Wtedy podeszła do Niego matka synów Zebedeusza ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła. On ją zapytał: «Czego pragniesz?» Rzekła Mu: «Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie». Odpowiadając Jezus rzekł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich3, który Ja mam pić?» Odpowiedzieli Mu: «Możemy». On rzekł do nich: «Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których mój Ojciec je przygotował»” (Mt 20, 20-28).
Dlatego z pełną ufności wiarą mamy zawsze stawać przed Panem Bogiem, prosząc w swoich czy innych intencjach. I takiej postawy wiary, zaufania i miłości mamy uczyć naszych wiernych, gdy w swoich przeróżnych potrzebach duszy i ciała przedstawiają Panu Bogu w modlitwie swoje problemy, trudności, nieraz tragedie życiowe. Trzeba umieć pogodzić się nieraz z odmową ze strony Pana Boga wysłuchania konkretnych naszych próśb wierząc, że w zamian na pewno otrzymamy od Niego to, co nam jest bardziej potrzebne dla naszego prawdziwego dobra, choć nie w czasie i nie w sposób, który chcielibyśmy wyznaczyć Panu Bogu.
Często wierni zwracają się do kapłana z przeróżnymi swoimi problemami, licząc na życzliwe wysłuchanie i wsparcie duchowe. I choć sami nieraz czujemy się po ludzku bezsilni wobec ogromu doświadczeń, zawsze oparciu o „łaskę stanu”, którą dysponujemy z woli Chrystusa, możemy im pomóc, zapewniając o naszej modlitwie w ich intencji, udzielając błogosławieństwa kapłańskiego, a może nieraz świadcząc doraźną pomoc materialną – jeśli taka jest potrzebna – zorganizowaną dla nich w parafii. Trzeba bowiem w czasach egoizmu i przesadnego nieraz zatroskania tylko o siebie i swoich najbliższych, bardziej uwrażliwiać parafian na niesienie pomocy potrzebującym, zwłaszcza dotkniętym różnymi nieszczęściami.
Szczególnie trzeba uwrażliwiać na potrzeby innych rozpieszczone do niebywałych granic dzieci, które źle wychowywane przez dom i szkołę oraz niemoralne programy telewizyjne, uczą się samolubstwa, znieczulicy, okrutnego postępowania nawet wobec swoich rodziców, a z reguły słabszych i biedniejszych w swoim otoczeniu, wyrastając na „zakały” społeczeństwa, bezideowych, ludzi wyrachowanych, cwaniaków, próżniaków, egoistów i przyszłych „terrorystów”.
Nie możemy przechodzić obojętnie wobec ogromu problemów świata, Kościoła, ojczyzny i naszych wiernych, bo mamy do dyspozycji nadprzyrodzone moce łaski uświęcającej i wspomagającej nas w tym co czynimy dla chwały Bożej i dobra duchowego tych, którym służymy swoją wiedzą, władzą kapłańską oraz pracą duszpasterską.
Dlatego modlitwą kapłańską możemy i powinniśmy wspomagać potrzebujących i proszących nas o pomoc w swoich problemach. Mamy się modlić za innych, zwłaszcza polecających się naszej modlitwie czy potrzebujących naszej modlitewnej pomocy. Szczególnie intencja mszalna, którą przyjęliśmy zobowiązuje nas do stałej modlitwy w intencji tych, którzy ją nam powierzyli.
Powinniśmy się także modlić za naszych penitentów, których kiedykolwiek spowiadaliśmy, za swoich uczniów, którym przekazywaliśmy czy przekazujemy wiedzę katechizmową, dając im podstawy wiary oraz miłości Boga i ludzi, za parafian, wśród których pracowaliśmy czy pracujemy, za rodziny, chorych, strapionych, przeżywających różne kryzysy moralne czy materialne oraz innych, z którymi się spotykamy w codziennych sytuacjach życiowych.
Wiele mamy okazji, aby, spotykając się z różnymi ludźmi polecać, ich Panu Bogu i w imieniu Chrystusa mocą Jego kapłaństwa błogosławić choćby zbierając ofiarę mszalną na tacę, co nie powinno być funkcją księdza, od tego bowiem są osoby świeckie. Ale jeśli już jest ta „brzydka” praktyka w większości naszych parafii, to kapłan zbierający ten „podatek mszalny” w formie składki, zamiast stereotypowego „Bóg zapłać”, mógłby wypowiadać słowa błogosławieństwa: „Boże zapłać”.
Chyba za mało doceniamy wartość nadprzyrodzoną błogosławieństwa kapłańskiego. Przyjmując święcenia kapłańskie podczas dawnego obrzędu namaszczania naszych rąk, biskup wypowiadał słowa:
„Racz Panie pobłogosławić i uświęcić te ręce przez to namaszczenie i nasze błogosławieństwo † Aby wszystko co one pobłogosławią było błogosławione, a co poświęcą, było uświęcone w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa”.
Szkoda, że nowy obrzęd święceń bardzo zubożył ten obrzęd, ale jest w nim też uwidoczniona prośba o moc uświęcającą posługi kapłańskiej w słowach:
„Nasz Pan, Jezus Chrystus, którego Ojciec namaścił Duchem Świętym i mocą, niech Cię strzeże, abyś uświęcał lud chrześcijański i składał Bogu Ofiarę”.
Trzeba wierzyć w moc błogosławieństwa kapłańskiego, który Pan Jezus nas obdarzył i korzystać z tego daru choćby, mentalnie, dla dobra tych, z którymi się spotykamy.
Modlitwą kapłańską powinniśmy obejmować wszystkie potrzeby Kościoła, świata i ojczyzny. Okazją do tego jest nasz codzienny brewiarz, zwłaszcza w tzw. „Preces”- prośbach Jutrzni, Nieszporów oraz we Mszy św. w „Modlitwie Powszechnej”. Jest wiele tekstów tej modlitwy mszalnej, choć nie wszystkie są poprawne pod względem formy, treści czy ilości wezwań.
Poprawnie sformułowana „Modlitwa Powszechna” powinna obejmować potrzeby:
- kościoła, a więc papieża, biskupów, duszpasterzy, misje święte, zjednoczenie chrześcijan, powołania i inne potrzeby i problemy Kościoła,
- całego świata i narodu, o pokój, za kierujących państwem, o dobre zbiory, ustąpienie klęsk żywiołowych itp.,
- cierpiących moralnie lub fizycznie, prześladowanych, chorych, konających, zmarłych itp.,
- miejscowej społeczności.
Wezwania powinny być poważne w treści, sformułowane zwięźle oraz poprawne stylistycznie i gramatycznie. Niedopuszczalna jest „radosna twórczość” uczestników nabożeństwa, którzy chcieliby spontanicznie i bez wcześniejszego wglądu duszpasterza reżyserować własnymi pomysłami tę poważną modlitwę mszalną. Ilość wezwań powinna ograniczać się do sześciu, w wyjątkowych sytuacjach siedmiu, ale nie więcej, co dziś często się zdarza.
Zasadniczo „Modlitwa Powszechna” skierowana jest do Boga Ojca przez Jezusa Chrystusa z zakończeniem w krótkiej formie. Dziś często „Modlitwa Powszechna” jest adresowana chyba niezgodnie z zasadami liturgicznymi do Jezusa Chrystusa także z zakończeniem chrystologicznym.
Oprócz modlitwy oficjalnej, do której jesteśmy zobowiązani, powinniśmy się także modlić prywatnie: (rozmyślanie, adoracja Najświętszego Sakramentu, Różaniec itp.), polecając Panu Bogu tych, za których powinniśmy się modlić, którym to obiecaliśmy, lub za tych, którzy oczekują od nas pamięci w modlitwie.
Pan Jezus pozostał z proszącymi Go uczniami – widocznie miłe Mu było ich usilne naleganie: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił…” (Łk 24, 29).
Pan Jezus czeka i na nasze zaproszenie, aby z nami pozostał. Ale też oczekuje, że my z Nim pozostaniemy przez wierność swojemu powołaniu które realizuje się poprzez wykonywanie obowiązków, jakie narzuca posłanie kapłańskie w parafii. Trzeba wykonywać ją z taką gorliwością z jaką przystępowaliśmy po raz pierwszy „Ad altare Dei” – pierwszej Mszy Świętej, pytając każdego z nas jak kiedyś Piotra:
„«Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?» Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś baranki moje!» I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?» Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś owce moje!». Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?» Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?» I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje!” (J 21,15-17).
„Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił…” (Łk 24, 29).
Pan Jezus nie odmówił prośbie uczniów z Emmaus i wszedł do domu, gdzie spożył z nimi wieczerzę. W ten sposób Pan Jezus chciał wynagrodzić ich szczere zatroskanie o to, co się stanie teraz z nimi po odejściu od nich ich Nauczyciela, Przyjaciela i Człowieka Bożego – Proroka, z którym wiązali swoje ludzkie nadzieje na nowy porządek polityczno-społeczny, nie rozumiejąc do końca tego wszystkiego, co spotkało Jezusa, ich samych oraz innych uczniów Chrystusa.
Wierzymy, że Pan Jezus i dziś z nami pozostaje w Najświętszym Sakramencie i innych sakramentach, w Słowie Bożym i nauczaniu Kościoła, w osobie kapłana, który uobecnia Go w sposób widzialny, choć bardzo niedoskonały. Dlatego w Konstytucji o Liturgii Soboru Watykańskiego II czytamy:
„. Aby urzeczywistnić tak wielkie dzieło, Chrystus jest obecny zawsze w swoim Kościele, zwłaszcza w czynnościach liturgicznych. Jest obecny w ofierze Mszy świętej tak w osobie celebrującego, gdyż „Ten sam, który kiedyś ofiarował siebie na krzyżu, obecnie ofiaruje się przez posługę kapłanów”, jak zwłaszcza pod postaciami eucharystycznymi. Jest obecny swoją mocą w sakramentach, tak że gdy ktoś chrzci, sam Chrystus chrzci. Jest obecny w swoim słowie, bo gdy w Kościele czyta się Pismo święte, On sam przemawia. Jest obecny, gdy Kościół modli się i śpiewa psalmy, gdyż On sam obiecał: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20). (KL 7).
Często oznajmiamy wiernym obecność Pana Jezusa wśród nas w słowach:
„Dominus vobiscum” – Pan z wami. Ale czy my sami zawsze z Nim
jesteśmy? Pan Jezus też może i nas zapytać: „An tu mecum es sacerdos?” –
Czy ty kapłanie jesteś ze Mną?
Bądźmy więc z Nim zawsze i wszędzie, a będziemy przez:
- Stałe zjednoczenie z Panem Jezusem przez łaskę uświecającą i zdobywanie cnót życia chrześcijańskiego i kapłańskiego,
- Adorację Najświętszego Sakramentu i „Gratiarum actio post Missam”, niestety często zaniedbywaną pod byle jakim pretekstem,
- „Lectionem Divinam” czyli codzienne rozważanie Pisma Świętego,
- Studium teologii dogmatycznej, aby umacniać się w wierze, którą innym głosimy,
- Wierne , dokładne i godne wypełnianie swoich obowiązków duszpasterskich według wymogów, które św. Paweł stawiał za wzór do naśladowania swoim uczniom:
„ Niech więc uważają nas ludzie za sługi Chrystusa i za szafarzy tajemnic Bożych! A od szafarzy już tutaj się żąda, aby każdy z nich był wierny”(1 Kor 4, 1-2)
„ Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę, lecz jeśli działam nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza” (1 Kor 9, 17).
„An tu mecum es sacerdos?” Powinniśmy często odpowiadać Jezusowi i sobie na to pytanie.
Im bardziej przybliżać się będzie „wieczór” naszego kapłańskiego życia, z tym większą świętą natarczywością trzeba będzie prosić Pana Jezusa, aby pozostał z nami, przyjął miłosiernie posługę naszego kapłaństwa, choć nie zawsze taką, jakiej miał prawo od nas oczekiwać. Trzeba prosić Pana Jezusa aby, pozwolił nam dopełniać to, czego nie zdążyliśmy spełnić w naszej czynnej służbie Jemu i Jego Kościołowi ofiarą godnego przeżywania w zjednoczeniu z Nim „wieczoru” swojego życia, aby ono było do końca Jemu oddane w posłudze zbawienia tych, których On postawił na drogach naszego życia.
Dlatego zakończmy to rozważanie prośbą, aby Pan Jezus był z nami przez wszystkie dni naszego życia doczesnego i aby nie pozwolił nam odłączyć się od Niego w wieczności:
„Domine, ne umquam permittas me separari a Te!